Polska piłka nożna w najlepszym
stanie nie jest. Piłkarze grają, lecz niestety nie wygrywają. Na pytania,
dlaczego nie odnosimy sukcesów, jaki
uleczyć polski futbol i czy mamy szansę na zwycięstwa odpowiada dziennikarz
sportowy i zastępca szefa redakcji sportowej TVN24 Wojciech Zawioła.
Jak się Panu podobał ostatni
mecz Polaków na Mistrzostwach Świata FIFA 2006?
Nie podobał mi się. Mecz
Polski z Kostaryką był trzecim meczem polskiej reprezentacji i trzecim,
który wyglądał zupełnie inaczej. Drużyna, która ma być dobrą drużyną powinna
grać tak samo. Tak samo dobrze, albo tak samo źle. Nasi piłkarze zagrali
w pierwszym meczu fatalnie. W drugim, bardzo dobrze, z pełnym zaangażowaniem.
A w tym trzecim, tak sobie, bez większego przejęcia takiego, jakie było
widać w meczu z Niemcami. Grali za to z taką smutną świadomością, że zwycięstwo
niczego nie daje. Nawet po strzeleniu pierwszej bramki. Była radość, ale
nie było zafascynowania tym, co dzieje się na boisku.
Mecz to nie tylko sportowcy,
ale także kibice. I to, co oni robią podczas każdego spotkania piłkarskiego
Polaków, jest niewiarygodne. Wręcz nieprawdopodobne.
Przyzna Pan jednak, że
nie do końca można się było tego spodziewać, zwłaszcza pamiętając zachowania
kibiców podczas meczów klubowych.
Racja, jednak ja po cichu
podejrzewałem, że tak będzie. Kiedy polscy kibice wyjeżdżają na imprezy
zagraniczne to raczej zachowują się bardzo dobrze. Tak jest na przykład
przy Małyszu, kiedy jeździ po całym świecie i skacze. Kiedy kluby piłkarskie
wyjeżdżają, też nie jest najgorzej. To są takie sytuacje, w których polscy
kibice świetnie się spisują. Także spokojnie, nie jest tak źle.
Czyli niepotrzebnie w
mediach niemieckich straszono naszymi kibicami?
Zupełnie niepotrzebnie.
Zwłaszcza przy takich imprezach i przy takich zabezpieczeniach imprez masowych,
jakie mieli Niemcy. Oczywiście byli też kibice polscy, którzy jechali nie
po to, żeby dopingować, tylko żeby zająć się czymś innym. Ale oni zostali
wyłapani na granicy.
To może jednak w tym straszeniu
było coś dobrego? Może dzięki temu zwrócono uwagę na możliwość zaistnienia
problemu.
Pewnie trochę tak. Niestety
była też rzesza kibiców z Polski, którzy umawiali się na tak zwaną ustawkę,
czyli na walkę z innymi kibicami. Policja bardzo szybko interweniowała
i wyłapała ich. Dzięki temu, ci właśnie kibice nie mieli szansy pokazania
innym, kto jest największym "zadymiarzem" na świecie.
Oglądając mecze Polaków
nie tylko podczas Mistrzostw Świata można się zastanawiać czy polska piłka
nożna ma szanse na spektakularne zwycięstwa.
Szanse przed polską piłką
są, ale zależą one od bardzo wielu rzeczy. Mówi się, że polska młodzież
jest źle szkolona, że nie mamy obiektów. To wszystko jest prawda, aczkolwiek
trzeba pamiętać, że piłkarze grający na mistrzostwach, od wielu lat trenują
na bardzo dobrych boiskach. Dlatego trudno jest usprawiedliwiać złą postawę
sportowców stanem obiektów. Generalnie problem u nas leży w szkoleniu.
Dobrzy trenerzy zarabiają po 300 złotych miesięcznie. To sytuacja zupełnie
nieprawdopodobna. Nawet w Czechach trenerzy młodych piłkarzy są bardzo
dobrze wynagradzani. Istnieje tam świetnie zorganizowany system szkolenia
polegający na nakładaniu na kluby pierwszoligowe obowiązku prowadzenia
drużyn młodzieżowych. U nas właściwie tego jeszcze nie ma, a tam gdzie
obowiązek istnieje, kluby się z niego nie wywiązują. Ogólnie jesteśmy na
dobrej drodze, ale wszystko dzieje się powoli. Wprowadzenie licencji dla
klubów pierwszoligowych daje nadzieje na przyszłość. Boiska są stopniowo
poprawiane, buduje się podgrzewane murawy, instaluje sztuczne oświetlenie.
To wszystko może mieć wpływ na przyszłą polską piłkę.
Nie powinniśmy chyba uzależniać
stanu piłki nożnej od światła.
A jednak. Kiedyś Zbigniew
Boniek zauważył, że lepiej mu się gra przy świetle sztucznym niż zwykłym.
Może kiedy wszystkie polskie stadiony będą sztucznie oświetlane nasi piłkarze
będą lepiej grali...
A może lepiej skupić się
na działaczach?
Wiadomo, że działacze to
ludzie, którzy od wielu lat angażują się w funkcjonowanie związków nie
tylko piłkarskich. To trwa już od czasów minionej epoki. Trzeba zauważyć,
że oni nie do końca są fachowcami w menadżerstwie piłkarskim. Dlatego nie
należy polegać tylko na nich. To samo gnębi Polski Związek Hokeja Na Lodzie.
Działacze nie potrafią zadbać o odpowiedni sponsoring. Na szczęście w piłce
sponsorzy sami się pojawiają, Związek w tym nie pomaga. Problemem piłki
nożnej jest przede wszystkim struktura związków - zarząd składa się z bardzo
wielu członków, a to jest zupełnie niepotrzebne. Natomiast na przykład
decyzja o nazwisku kolejnego selekcjonera kadry narodowej jest z kolei
podejmowana jednoosobowo, gdy wybór ten wymaga dyskusji i przemyśleń. Niestety
raczej długo się jeszcze nic w PZPN nie zmieni.
Skoro nie można dokonać
rewolucji w PZPN, to może obrać zupełnie inną taktykę i wysyłać polskich
chłopców na szkolenia za granicę? Ebi Smolarek, jeden z lepszych polskich
piłkarzy, uczył się grać w piłkę w Niemczech i Holandii już w wieku 7 lat.
Wystarczy spojrzeć jak Ebi
Smolarek gra. To jest zupełnie inny styl gry. On jest piłkarzem świetnie
wyszkolonym technicznie, bo na Zachodzie na to kładzie się nacisk. To jest
także piłkarz, który bez problemu wytrzymuje fizycznie na boisku 90 minut.
Świetnie drybluje, jest znakomitym strzelcem i odnajduje się nieomal w
każdej drużynie zagranicznej. Z piłkarzami wychowanymi u nas jest zupełnie
inaczej. Treningi w Polsce polegają na wyszkoleniu fizycznym piłkarzy.
A to jest błąd.
Ale i wytrzymałość fizyczna
Polaków pozostawia wiele do życzenia. W meczu z Niemcami nie wytrzymali
do końca i przegrali.
Kiedy polscy piłkarze są
nastolatkami, formowani są w tym kierunku. I nasze młodzieżowe drużyny
osiągają duże sukcesy, chociażby Mistrzostwo Europy, czy finały Młodzieżowych
Mistrzostw Świata. Natomiast później to się gdzieś gubi, zanika. Bo na
ten moment, jako 17 - 18-latkowie jesteśmy świetni przygotowani pod względem
fizycznym. Potrafimy fizycznie zdominować inne drużyny, które są przygotowywane
technicznie. Na Zachodzie pracuje się z młodzieżą, przygotowując ją do
kariery seniorskiej, a nie juniorskiej. U nas jest odwrotnie. W Polsce
liczą się szybkie wyniki. Reszta w gruncie rzeczy nikogo nie interesuje.
Jednak zawodowej piłce na wysokim poziomie fizyczność nie wystarcza.
Czyli potrzeba perspektywicznego
spojrzenia na polską piłkę. Jest na to szansa?
Chyba wszystko musiałoby
się zmienić. Od podstaw. Nie wiem, ktoś musiałby chyba przemyśleć tę sytuację
i zacząć mądrze działać. Niektórzy mówią o rozpędzeniu towarzystwa pod
nazwą "PZPN". To chyba nie jest do końca dobry pomysł, ale na pewno trzeba
wprowadzić tam nowych ludzi.
Uda się coś zmienić do
czasu przyszłych Mistrzostw Świata w 2010 roku? Pojedziemy do RPA?
Na pewno nie zmieni się
tak wiele, ile trzeba. Wydaje mi się, że polska piłka nożna jest na takim
poziomie, który pozwoli na awans do Mistrzostw Świata. Reszta pewnie potoczy
się podobnie, jak w tym roku, czy cztery lata temu. Po prostu nie potrafimy
się solidnie przygotować do dalszej walki.
Czyli wina leży po stronie
trenerów...
Trzeba jasno powiedzieć:
Paweł Janas przegrał te mistrzostwa. I nie ma znaczenia, że teraz mówi
o braniu odpowiedzialności na siebie. Kiedy obecnie trwa dyskusja o dymisji,
on stanowczo odmawia i mówi o dalszej współpracy z kadrą. Moim zdaniem,
powinien odejść, bo nie osiągnął celu, który sobie wyznaczył i który zakładali
wszyscy.
Kto więc powinien zostać
kolejnym selekcjonerem piłkarskiej kadry narodowej?
Henryk Kasperczak. Ale w
jego przypadku sytuację komplikuje kontrakt, którym jest związany z Wisłą
Kraków. Rozwiązanie go nakładałoby wysokie koszty albo na klub, albo na
PZPN, który musiałby wypłacić odszkodowanie w kwocie ponad 200 tys. Euro.
Ponadto PZPN musiałby zapewnić trenerowi wynagrodzenie podobne do tego
z Wisły, czyli około 20 tys. Euro miesięcznie. Dla Związku to jest zdecydowanie
za dużo. Dlatego na razie częściej mówi się o Stefanie Majewskim.
A pomysły o trenerze z
zagranicy?
Henryk Kasperczak, jest
trenerem, który szkolił się we Francji. Taktykę ma wiec zachodnią a przy
tym rozumie polską mentalność i zna strukturę PZPN-u. Zagraniczny trener
zanim połapałby się w tym naszym polskim bałaganie, to byłaby już połowa
eliminacji Mistrzostw Europy i znowu bylibyśmy do tyłu.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Rozmawiała Kamila Rogowska,
itvn